wtorek, 24 października 2017

NESSIE

Jak wiadomo szkockie jezioro Loch Ness (objętościowo największy słodkowodny zbiornik Wielkiej Brytanii) zamieszkuje Nessie – potwór z Loch Ness. Razem z Wielką Stopą i Yeti, potwór z Loch Ness jest kryptydą, jedną z najbardziej znanych zagadek krypto zoologii.

Tak opisywał Nessi Arthur Grant (1934 rok):

„Widziałem ten obiekt doskonale. Niewiele brakowało, aby zderzył się z motocyklem. Miał długą szyję, zakończoną małą główką o dużych, owalnych oczach, jego ogon o długości około dwóch metrów był silny i, co ciekawe, zakończony nie spiczasto, lecz obło. Ogólna długość zwierzęcia – cztery do sześciu metrów. Mając pewną wiedzę przyrodniczą, mogę powiedzieć, że nigdy w życiu nie widziałem takiego zwierzęcia. To była jakaś hybryda – skrzyżowanie plezjozaura z foką”. 

poniedziałek, 23 października 2017

TAM, GDZIE MRÓZ ZAKLEJA OCZY

Rozmowa z MICHAŁEM DOMAGAŁĄ, protestanckim misjonarzem, badaczem kultury ludów syberyjskich
Znalezione na: www.pomorska.pl

- To twoja pierwsza od dawna zima w Polsce?

- Nie nazywaj tego zimą [śmiech]. To jest troszkę chłodniejszy czas pomiędzy jesienią a wiosną. Prawdziwa zima zaczyna się wtedy, gdy na termometrze jest co najmniej minus 40 stopni. Parę dni temu rozmawiałem ze znajomymi z Jakucka. Mówili, że cały region ma poważny problem, bo jest za ciepło jak na tę porę roku.

- Za ciepło?

- Zaledwie minus 20 stopni.

- Żartujesz?

- Wcale nie, to jest bardzo poważny problem transportowy. Rzeki nie zamarzły i nie można otworzyć tradycyjnych dróg, którymi transportuje się towary w dalsze części regionu. Najpiękniejsze zimowe wspomnienia mam z Chakasji - tam przy minus 40 stopniach było najczęściej piękne, słoneczne niebo. W Jakucji, gdzie temperatura przekracza często minus 50, słońca raczej nie ma. Zwykle jest mgła i to taka, że czasem widoczność spada do kilku metrów. To jest dość kłopotliwe - wyobraź sobie, że idziesz po osiedlu, a nie widzisz bloków, a jedynie kawałek chodnika przed sobą. Trzeba się tego nauczyć. Gdy ruszasz na światłach, musisz wierzyć, że samochód przed tobą również ruszył. Ale nie bez powodu 90 proc. samochodów w Jakucku jest poobijanych.

- Rosjanie mawiają, że w niektórych częściach Syberii jest strasznie zimno przy minus 20 stopniach, gdzie indziej nie odczuwa się tak dojmującego chłodu przy minus 60.

- Ponoć jest to uzależnione od wilgotności, ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Przy minus 50 stopniach jest już naprawdę zimno. Tak zimno, że kłopotem staje się mruganie powiekami, bo rzęsy sklejają się i trzeba je ciągle przecierać. Ale moja teoria jest taka, że odczuwanie zimna jest uzależnione od sposobu ubierania się. Kiedy masz świadomość, że na zewnątrz jest minus 50 stopni, ubierasz się stosownie do tej temperatury. Polacy trzęsą się z zimna przy minus 20 stopniach, bo większość ludzi po prostu nie ma ubrań dostosowanych do takiej temperatury. Zresztą nawet solidny europejski sprzęt często nie zdaje egzaminu w warunkach syberyjskiej zimy. Podeszwy naszych butów przy minus 50 natychmiast sztywnieją i zachowują się jak blacha.


- Co trzeba na siebie włożyć przy minus 50 stopniach?

- Przede wszystkim wyjście z domu trwa za każdym razem co najmniej 20 minut. Musisz mieć na sobie dwie pary skarpet, dwie pary kalesonów, spodnie itd. Buty najlepiej kupić na miejscu - ze skóry renifera lub chińskie podróbki z końskiej skóry, z podeszwą z grubego filcu.

- Do tego jeszcze kremy.

- Ja akurat radziłem sobie bez kremowania. W dodatku żaden z przywiezionych z Polski kremów (również tych z przeznaczeniem na mrozy) nie spełniał swojego zadania, wszystkie miały za dużo wody.

- Co zrobić, gdy tak opatulony człowiek dojdzie już do celu?

- Temperatura wpływa na obyczaje kulturowe. W większości mieszkań nadal są stare instalacje grzewcze, więc prawie we wszystkich wnętrzach temperatura sięga około 30 stopni. Przychodząc z dworu nie sposób oczywiście usiedzieć w takiej temperaturze, więc przyjętym obyczajem jest, że najpierw trzeba się rozebrać z wszystkich zbędnych warstw, łącznie z kalesonami i podwójnymi skarpetkami. Koniec zimy zawsze był dla mnie jakością zmianą w życiu. Sytuacja, w której mogę zdjąć kurtkę z wieszaka i wyjść na dwór to wielki komfort.

- Rekord zimna, jaki przeżyliście w Jakucku?

- Tego się nie da dokładnie określić, bo na naszym chińskim termometrze skala kończyła się na minus 50. Myślę, że bywało 3-5 stopni mniej. To powoduje różne komplikacje, choćby z samochodem. Auto pozostawione na takim mrozie jest praktycznie nie do odpalenia, więc niezbędny jest garaż z ogrzewaniem (wynajęcie takiego garażu kosztuje kosmiczne sumy). Gdy wyjeżdżam z takiego garażu, nie ma mowy o wyłączeniu silnika.

- Ale trzeba zostawić auto przed zakładem pracy.

- Normalnie - zostawia się auto z włączonym silnikiem na 8 godzin. Wyłączyć samochód można dopiero w garażu. Dlatego zimą silniki we wszystkich autach, które widzi się w mieście są włączone. Bardzo łatwo rozpoznać kto jak długo stoi, bo miedzy rurą wydechową a ziemią tworzą się stalagmity z lodu. Bardziej cenione są diesle, bo lepiej znoszą ten tryb pracy. - Gdy silnik zgaśnie trzeba czekać do wiosny? - Z tym nie ma problemu. Rozgrzewanie samochodu to popularna usługa. Przyjeżdża wyspecjalizowana firma, rozkłada namiot i uruchamia dmuchawy.

- Wcześniej pracowaliście nad tłumaczeniami Biblii w Chakasji. Przeprowadzka o 2,5 tys kilometrów, do Jakucka, była dużą zmianą?

- Przede wszystkim kulturową, bo z wiejskiego życia w Chakasji, znaleźliśmy się nagle w dużym mieście na Syberii. U nas na wiosce wszyscy się znali, witali się na ulicy, pomagali sobie. Jakuck jest trudnym doświadczeniem pod względem społecznym. To region, do którego wszyscy przyjeżdżają zarobić, ale większość przyjezdnych nie lubi tego miejsca. Zarówno Jakuci, którzy wyrwali się z okolicznych wiosek, jak i Rosjanie, którzy przyjechali zarobić na „północną emeryturę”. W Jakucji zarabia się duże pieniądze, ale i wydać na życie trzeba sporo. Trudno więc się dorobić, ale zyskiem z pobytu w Jakucji jest emerytura, na która zapracowuje się już po 20 latach. Ta emerytura liczona jest od północnych zarobków, więc życie za te pieniądze w innych rejonach Rosji jest dość komfortowe. W Jakucku ludzie się nie znają, nie mają dla siebie czasu. Poza tym, znaczną część roku zajmuje czas zimowej depresji, gdy ludziom nie chce się wychodzić z domu w tę mgłę, mróz i półmrok.

- Jak wygląda miasto?

- Bardzo się zmienia. W ciągu ostatnich lat zostało mocno przebudowane i dziś sprawia wrażenie dość nowoczesnej aglomeracji. Pieniądze, które generuje Jakuck muszą przekładać się na rzeczywistość. Wyrosło sporo galerii handlowych, kin itp. Na premierze "Hobbita" byliśmy w Jakucku dwa tygodnie przed polską premierą. Oczywiście nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie wielka dziura w ziemi w miejscowości Mirnyj, gdzie wydobywa się diamenty. Oprócz tego sporo jest złota, gazu i węgla. Siedziby firm wydobywczych znajdują się właśnie w Jakucku, a towarzyszy im rozrośnięta do monstrualnych rozmiarów administracja. Wójtowie rządzą regionami z Jakucka, bo tu żyje się lepiej.

- Do Jakucka można dotrzeć tylko samolotem?

- Tak, chociaż piloci lądujący tam zima muszą mieć specjalne uprawnienia. Można również pociągiem, tylko ostatnią część drogi, jakieś 500 kilometrów jedzie się miejscowym busem. Co prawda linia kolejowa dochodząca prawie do Jakucka otwarta została przez prezydenta Miedwiediewa 2 lata temu, nadal nie funkcjonuje. Zimą samochody w okolicach raczej nie jeżdżą osobno, dalsze podróże odbywa się tylko w kolumnach. W powszechnym odczuciu Jakuck jest położony jakby na odległych wyspach, do tego stopnia, że wyjeżdżając, ludzie mówią – „jadę na kontynent” czyli do Moskwy, albo na południową Syberię. W maju śnieg topnieje, wokół pojawiają się wszędzie żółte kwiaty. W czasie sezonu letniego odmarza półtora metra gleby, ale pod nią jest wieczna zmarzlina, więc woda nie ma ujścia. Bywa, że jest jej na ulicach po kolana.

- O zarobkach w Jakucku krążą legendy.

- Trudno mówić o wynagrodzeniach, bo najczęściej do oficjalnych zarobków dochodzą te nieoficjalne. Rzeczywiście, najniższe wynagrodzenia to w przeliczeniu około 3 tys. zł. Trzeba jednak pamiętać, że minimum za które można się utrzymać w Jakucku na skromnym poziomie to około 6-7 tys. Ceny żywności są mniej więcej 3-4 razy wyższe niż w Polsce. Pośród około 100 narodowości, które można spotkać w Jakucku rynek owocowo-warzywny opanowali Uzbecy. Kilogram jabłek w ich sklepikach kosztuje od 8 do 14 złotych. Oczywiście Jakuck jest najtańszy w regionie. Jedną cytrynę można tam kupić za 2 złote, ale w położonym na północy Tiksi ta sama cytryna kosztuje już około 70 złotych.

- Zgroza.

- Taniej jest zawsze zimą, bo wówczas towar dostarczyć mogą ciężarówki. W maju śnieg topnieje, wokół pojawiają się wszędzie żółte kwiaty. W czasie sezonu letniego odmarza półtora metra gleby, ale pod nią jest wieczna zmarzlina, więc woda nie ma ujścia. Bywa, że jest jej na ulicach po kolana. W końcu temperatura wzrasta do około 40 stopni. Wszystko wokół zamienia się w jedno wielkie bagienko, nad którym lata przerażająca liczba komarów i meszek. Do czasu, kiedy trafiliśmy do Jakucji, wierzyliśmy, że ostre mrozy w zimie zmniejszają populację komarów. Ale to są opowieści, które można włożyć między bajki.

- Ale niedźwiedzie to nie bajki.

- Z dziką zwierzyną na Syberii to trochę przereklamowana sprawa. Owszem, są i niedźwiedzie i wilki, ale trzeba pamiętać, że prawie każdy mieszkaniec Syberii jest myśliwym i każdy ruch w krzakach pobudza tych myśliwych do działania [śmiech].

- W Rosji zajmowaliście się tłumaczeniem Biblii na lokalne języki. W Jakucji również powstał nowy przekład?

- Współpracujemy z miejscowymi uniwersytetami, w ramach programu ochrony lokalnych języków. Pojechaliśmy tam zorientować się, czy te lokalne języki są jeszcze na tyle ważnym narzędziem, że potrzebują własnego przekładu Biblii. W Jakucji doszliśmy do wniosku, że nie ma to sensu, bo lokalnymi językami posługują się na co dzień ludzie, którzy mają dziś 50 i więcej lat. Nie chodziło o język jakucki, który ma się całkiem dobrze i posiada własny przekład Nowego Testamentu, a obecnie trwają prace na Starym Testamentem. Skupiliśmy się na językach, którymi posługują się Ewenowie, Ewenkowie, Czukcze i Jukagirzy. Oceniliśmy, że szczególnie ważne znaczenie dla ochrony tożsamości ma język Czukczów, ale ze względu na specyfikę tej społeczności nie skupiliśmy się na tłumaczeniu tekstu, ale na przygotowaniu historii z Nowego Testamentu w postaci opowieści audio. Ten rodzaj przekazu ustnego jest bardzo żywy i najbardziej autentyczny. Niestety poziom wiedzy o chrześcijaństwie jest niemal zerowy, choć wielu ludzi w Jakucji uważa się za chrześcijan. W rzeczywistości jednak zdawkowa wiedza biblijna miesza się tam z miejscowymi wierzeniami i wyobrażeniami.

- Święta Bożego Narodzenia również?

- Święta prawosławne rozpoczynają się 7 stycznia, ale świętowanie trwa od Sylwestra. W praktyce Boże Narodzenie jest tym ciągu jedynie pretekstem do przedłużenia alkoholowego korowodu. Ta konfrontacja alkoholu z mrozem każdego roku dla wielu kończy się tragicznie. Bardziej czytelna jest Wielkanoc, bo wówczas wszyscy wiedzą, że wypada upiec wielkanocną babkę. Boże Narodzenie się rozmyło w kulturze.

- Co się podaje do stołu na Boże Narodzenie?

- Tradycyjna kuchnia Jakutów opiera się na koninie, wołowinie i rybach, bardziej na północy koninę zastępuje mięso reniferów. Ziemniaki to raczej delikates - w najtańszym okresie kosztują około 3,50 za kilogram. Nie ma raczej specjalnej kuchni na Boże Narodzenie. Może jedynie posiłki są bardziej wystawne.

- Nie ma ruskich pierogów?

- Oczywiście. Bo ruskie pierogi to danie ukraińskie, obce rosyjskiemu podniebieniu.

- Gdzie będzie wasz kolejny dom?

- Myślimy o kilku miejscach na Dalekim Wschodzie. Chodzi o kilka narodów żyjących w tajdze. Chodzi o okolice Chabarowska i Władywostoku.

- Stęskniłeś się za Syberią?

- Trochę tak. Głownie za klimatem. Tej prawdziwej zimy bardzo mi w Polsce brakuje. Brakuje mi miejsc przez które możesz chodzić nie spotykając przez kilka dni żywej duszy.

Rozmawiał ADAM WILLMA adam.willma@mediaregionalne.pl

(grudzień 2013)

środa, 18 października 2017