czwartek, 31 maja 2018

NEVER WALK ALONE

O błędach Lorisa Kariusa, bramkarza F.C. Liverpool, które popełnił w meczu finałowym Ligi Mistrzów napisano bardzo wiele. Kiedy jeden z moich znajomych napisał na swojej Facebookowej tablicy coś w stylu, że „bramkarz Liverpoolu powinien zostać dyscyplinarnie wyrzucony”, przypomniałem sobie historię Jerzego Dudka – też zawodnika The Reds. 

Jego pierwszy sezon w Lidze Angielskiej (2001/ 2002) był bardzo udany. Następny zaczął się też pomyślnie, lecz później, nasz reprezentacyjny bramkarz, miał kilka wpadek. Największą zaliczył w meczu z Manchesterem United. Jamie Carragher w polu karnym zagrał głową do Dudka, jednak piłka prześlizgnęła mu się między nogami i Diego Forlan z bliska strzelił do pustej bramki. Angielskie gazety publikowały zdjęcia tej nieporadnej interwencji. Wydawcy prześcigali się w wymyślnych i drwiących tytułach. W rezultacie Jerzy Dudek został odsunięty od gry i posadzony na ławce rezerwowych. Ale to nie był koniec jego kariery. Bramkarz nie poddał się, ciężko pracował na treningach by znów osiągnąć sukces. Kiedy w sezonie 2004/2005 był odsuwany z gry, nie rezygnował, trenował wytrwale i trud się opłacił. Jerzy Dudek sięgnął, ze swoją klubową drużyną F.C. Liverpool, po puchar Ligii Mistrzów.

Gdy Jerzy Dudek przeżywał trudne chwile w swojej zawodowej karierze, piłkarze The Reds założyli koszulki z napisem: „Jurek jesteśmy z tobą”. Ta postawa była odzwierciedleniem filozofii klubu, którego hymn głosi: „Więc idź poprzez deszcz, idź poprzez wiatr – nawet, gdy twoje marzenia zostaną zniszczone i rozwiane. Idź naprzód, z nadzieją w sercu. Nigdy nie będziesz szedł sam”.

Porażki, choć tego nie chcemy, to jeden z elementów naszego życia. Wraz z nimi pojawia się zniechęcenie. Mnożą się wątpliwości: „Czy nadaję się do tego, co robię?”, „A może trzeba dać sobie spokój…”. Także w chrześcijańskim życiu i służbie pojawiają się okresy, o których wolelibyśmy zapomnieć. Przynajmniej ja tak miewam. Czasami doświadczamy „wpadek” i puszczamy „szmaty” (używając terminów piłkarskich). Wzlatujemy jak orły lecz kończymy jak krety – z nosem w ziemi.

Batalia ze zniechęceniem, które towarzyszy niepowodzeniom w różnych dziedzinach życia, jest jedną z największych bitew, jakie musimy staczać. W wirze tej batalii jakże ważna może okazać się rola innych chrześcijan, aby wrócić na „szczyt” i do miejsca użyteczności. Mnie też dane było doświadczyć pomocy przyjaznych ludzi w sytuacji osamotnienia, zniechęcenia czy frustracji wynikającej z niepowodzeń. Ich postawa była praktycznym wyrazem słów Pawła: „Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnijcie zakon Chrystusowy”. Porażka, rezygnacja, zmęczenie, słabość, niezdarność, osamotnienie, brak powodzenia, to niektóre rodzaje brzemion, które nosimy. Tekst biblijny zachęca nas, abyśmy byli gotowi zaangażować się w pomoc tym, którzy doświadczają tego typu rzeczy. Sam też potrzebuję uczyć się takiej właśnie postawy. Łatwiej krytykować niż zachęcać. Prościej drwić z niepowodzeń niż podać pomocną dłoń…

Oby w naszym życiu więcej było takich osób, które w obliczu porażek, jakie ponieśliśmy będą śpiewać nam słowa tej pieśni: „Więc idź poprzez deszcz, idź poprzez wiatr – nawet, gdy twoje marzenia zostaną zniszczone i rozwiane. Idź naprzód, z nadzieją w sercu. Nigdy nie będziesz szedł sam”. Tych słów muszę się także nauczyć, aby okazać wsparcie innym, doświadczającym bólu niepowodzenia w sprawach stanowiących treść ich życia.

sobota, 5 maja 2018

ROK DLA NIEPODLEGŁEJ

„Istnieje dysproporcja pomiędzy dużym wkładem w dorobek narodowy, a procentowym udziałem społeczności ewangelickiej w populacji narodu i kraju. Jednak świadomość społeczna tego wkładu jest bliska zeru…”.

Powyższe słowa pochodzą z referatu dr Jana Szturca „Wkład ewangelików do kultury polskiej” wygłoszonego podczas sesji naukowej pt. „Biblia od czasów Murzynowskiego do dzisiaj”, która odbyła się 5 września 2003 roku w Płocku.

Obecność ewangelików w historii Polski zaznacza się w takich dziedzinach jak: architektura, muzyka, piśmiennictwo, teatr, film, nauki ścisłe, ekonomia, przemysł, polityka czy wojskowość. Trudno znaleźć taki segment życia społecznego, w którym nie można by wskazać trwałego śladu, jaki pozostawili po sobie polscy protestanci.

We wspomnianym referacie Dr Jan Szturc wymienił też ewangelików walczących o wolną Polskę. W „Roku dla Niepodległej”, kiedy przypominamy odzyskanie przez Polskę niepodległości, po 123 latach niebytu na mapie Europy, warto obalać fałszywy stereotyp jakoby protestanci byli elementem obcym polskiej kulturze, polskiemu temperamentowi i „polskiemu duchowi”.

Ważną ostoją polskości był, rozwijający się wśród Mazurów od pierwszej połowy XIX wieku aż do II wojny światowej, ruch gromadkarski. Istotą ruchu było gromadzenie się w grupach (gromadach) na modlitwę i czytaniu Biblii. Jedną z ważniejszych postaci pośród gromadkarzy był, urodzony w Waplewie k. Ostródy, Reinhold Barcz (1885-1942). Jako wydawca i redaktor „Głosu Ewangelijnego” drukował utwory autorów polskich i wzywał do pielęgnowania mowy ojczystej. Ryszard Otello napisał (w artykule pt. „Głos Ewangelijny” (1925-1939), Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 81-90.): „Kontakty redaktora z Polską sprawiały, że autorami kazań, rozmyślań i temu podobnych artykułów byli głównie polscy księża ewangeliccy: Karol Kotula, Edward Wende, Emil Jelinek, Kazimierz Ostachiewicz, Zygmunt Michelis. Korzystano też ze współpracy świeckich publicystów ewangelickich, na przykład Romana Dulicza”. Reinhold Barcz był represjonowany przez władze niemieckie, które w 1938 r. odebrały mu paszport i tym samym uniemożliwiły mu wyjazdy do Polski. Tuż przed wybuchem II wojny światowej władze nazistowskich Niemiec oskarżyły Barcza o zdradę narodu niemieckiego i skazały na karę śmierci, która została wykonana w berlińskim więzieniu Moabit.

Piszę ten tekst z perspektywy mieszkańca małego miasta w centrum Polski, gdzie pod moim artykułem zamieszczonym na lokalnym portalu, przywołującym postać Stanisława Murzynowskiego, pojawił się taki komentarz osoby o Nicku „Antyheretyk”: „Panie Piotrze, mimo szczątkowych zasług wichrzycieli prominencji protestanckiej faktem jest, że wyrządził on (protestantyzm) więcej szkody niż pożytku, a przecież «po owocach ich poznacie». Protestantyzm to awaria cywilizacyjna. W jego akt założycielski wpisany jest rozbój, rabunek, morderstwa o prześladowania. Uprawia Pan poprawną politycznie idealizację herezji protestanckiej przedstawiając młodzieńca z Murzynowa jako miłego, nieszkodliwego idealistę”.

Nie straciłem ochoty na „uprawienie poprawnej politycznie idealizacji herezji protestanckiej”. Jestem dumny z Reformacji i jej wpływu na polskie społeczeństwo. 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości to doskonały czas, aby przypominać, że Polak to nie jedynie katolik, a wśród tych, którzy pielęgnowali polskość i odegrali znaczącą rolę w budowaniu Rzeczpospolitej byli też protestanci.

Ciąg dalszy być może nastąpi.