sobota, 23 grudnia 2017

REFORMACJA PROTESTANCKA

Marcin Luter z rodziną, obraz G.A. Spangenberga (1866)
Mijający rok miał szczególne znaczenie dla protestantów z uwagi na przypadające 500-lecie Reformacji, za której początek przyjmuje się wystąpienie Marcina Lutra w Wittenberdze 31 października 1517 roku. W centralnych obchodach jubileuszu, które odbyły się w Warszawie, wziął udział Prezydent RP Andrzej Duda. 

Nie tak dawno (14 grudnia), posłanka Anna Siarkowska (PiS), zablokowała sejmową uchwałę, która oddawała cześć polskim protestantom, doceniając ich wkład w budowanie polskiej państwowości. Jej postawa spotkała się z licznymi pozytywnymi komentarzami, a ich wspólnym elementem była pojawiająca się myśl, że „Świętowanie 500-lecia Reformacji to błąd, wszak jedynym prawdziwym Kościołem jest Kościół katolicki”. Taka wypowiedź została też przytoczona w programie TVP „Warto rozmawiać”. Był on wyemitowany 9 listopada i został opatrzony takim wstępem: „Czy katolicy, tak jak papież Franciszek, mają dziękować za „dary reformacji”, uważając luteranizm za lekarstwo dla Kościoła? A może tradycyjnie powinniśmy widzieć w Lutrze rozłamowca, heretyka i wcielenia zła?”.

A zatem jak to jest z tym „prawdziwym Kościołem?”. Jeśli mamy jakikolwiek szacunek do historii, to trzeba uczciwie przyznać, że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa Kościół rzymski (z biskupem Rzymu) istniał równolegle i na równych prawach obok Kościołów w innych miastach, w tym największych ośrodkach cesarstwa: Antiochii, Efezie, Aleksandrii, Lyonie, Kartaginie, Konstantynopolu i innych.

Rzekomo istniejącego już w pierwszym wieku chrześcijaństwa prymatu biskupa Rzymu, co jest jednym z filarów istnienia Kościoła katolickiego, nie da się obronić na gruncie tekstu nowotestamentowego i historii pierwszych chrześcijan. E.E. Cairns w swojej historii Kościoła („Z chrześcijaństwem przez wieki. Historia Kościoła powszechnego”) zauważa: „We wczesnym Kościele biskupa Rzymu uważano za jednego z wielu biskupów, którzy byli sobie równi pod względem rangi, władzy i funkcji. Między rokiem 313 a 450 biskupa Rzymu zaczęto traktować jako pierwszego wśród równych. Poczynając jednak od wstąpienia na tron biskupa Leona I w roku 440, biskup Rzymu zaczął domagać się zwierzchnictwa nad innymi biskupami”.

Różnice w Kościele, szczególnie te pomiędzy Wschodem a Zachodem istniały od samego początku. Przykładem są dyskusje o kanoniczności niektórych ksiąg biblijnych. I tak kanoniczność Listu do Hebrajczyków nie budziła większych wątpliwości w Kościele Wschodnim, natomiast była obiektem dyskusji w Kościele Zachodnim. Odwrotnie było z Księgą Objawienia Jana (Apokalipsą). Do dziś Wschodnie Chrześcijaństwo ma w swoim kanonie księgi (np. dwa listy św. Klemensa Rzymskiego czy Pasterz Hermasa), które nie zaliczane są do natchnionych w obrębie tzw. Kościoła Zachodniego.

Rzymskie papiestwo z czasem zyskiwało władzę i wpływy na równi z władzą polityczną, co już samo w sobie jest, moim zdaniem, czymś obcym nauce Chrystusa i Nowego Testamentu. Historycy uznają, że Grzegorz zwany Wielkim (540-604 r. n.e.) utwierdził duchową zwierzchność biskupa Rzymu i uczynił Kościół zachodni potęgą polityczną, na tyle silną by w późniejszych wiekach kontrolować władzę świecką. W 1054 roku dokonał się rozłam pomiędzy Kościołem na Wschodzie i na Zachodzie. Patriarcha Konstantynopola nałożył klątwę na biskupa (papieża) Rzymu i jego następców. Wcześniej patriarchę Konstantynopola Michała Cerulariusza wyklął Leon IX.

Historia Kościoła nie jest jedynie historią katolicyzmu. Katolicyzm jest jednym z wielu nurtów szeroko rozumianego chrześcijaństwa. Czy teologicznie poprawnym? Pozostawiam to sumieniu tych, którzy są częścią Kościoła rzymskiego.

Reformacja zrodziła się w środowisku ludzi będących częścią tzw. Zachodniego Chrześcijaństwa. Jej dorobkiem na gruncie teologicznym było przywrócenie właściwego miejsca Biblii w nauczaniu i praktyce chrześcijańskiej. Pierwsze tłumaczenie Biblii na język polski z języków oryginalnych zawdzięczamy przecież protestantom (Nowy Testament w przekładzie Stanisława Murzynowskiego i Biblia Radziwiłłowska).

Ja się cieszę z protestanckiej Reformacji i uznaję w niej wartość dla cywilizacji europejskiej. Tym samym nie podzielam katolickich głosów jakoby była ona „katastrofą cywilizacyjną”. Nie podzielam też opinii profesora Johna Rao z nowojorskiego Uniwersytetu Świętego Jana, który stwierdził, że „protestantyzm to straszliwa katastrofa, której założenia i skutki nie są do pogodzenia z Kościołem (w domyśle: katolickim). Protestanci są o tyle na złej drodze, o ile z własnej woli podążają za ideami protestantyzmu. Katolicy zaś są o tyle na dobrej drodze, o ile za tymi ideami nie podążają”.

Sam staram się widzieć historię Kościoła w szerokim jej spektrum, a jako protestant dostrzegam również wiele wartościowych rzeczy w tradycji katolickiej. Jednak przekonania i praktykę wiary chcę czerpać nie tyle z tradycji (katolickiej czy protestanckiej), lecz ze źródła jakim jest Biblia. Dlatego protestancka zasada „Sola scriptura” (Tylko Pismo) jest mi niezwykle bliska.

Cieszy mnie fakt, że w rocznicę 500-lecia Reformacji pojawiła się w przestrzeni publicznej dyskusja wokół tak bliskich dla mnie kwestii. Ujawniła też ona wiele stereotypów i pokazała, że wciąż mamy dużo do zrobienia na gruncie rzetelnej edukacji i odkrywania chrześcijańskiego dziedzictwa Polski i Europy.

wtorek, 19 grudnia 2017

TUWIM I ANTYSEMITYZM

Adolf Nowaczyński (1876-1944) satyryk i publicysta, a przy tym osoba znana z antysemickich poglądów, kiedyś podczas bankietu literackiego wzniósł toast: „Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez „Pana Tadeusza”, nie ma „Pana Tadeusza” bez Jankiela – niech żyje Tuwim!”. Na to Julian Tuwim: „Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza, nie ma Adama Mickiewicza bez „Pana Tadeusza”, nie ma „Pana Tadeusza” bez Jankiela, nie ma Jankiela bez cymbałów – niech żyje Nowaczyński!”

W dwudziestoleciu międzywojennym liczni narodowi publicyści wyrzucali Tuwimowi, że nie powinien czuć się przedstawicielem narodu polskiego, nazywali „gudłajskim Mickiewiczem”. Tuwim rezolutnie odciął się fraszką, która do dziś budzi najwyższe uznanie dosadnością i prostotą języka:
Próżnoś repliki się spodziewał
Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet pies cię jebał,
bo to mezalians byłby dla psa.
(Na pewnego endeka co na mnie szczeka)

POMNIK W BRZEŚCIU

Czytanie i rozważanie Biblii jest zawsze lepsze od stawiania jej pomników, ale... 

Odsłonięcie (15 grudnia) pomnika Biblii Radziwiłłowskiej z 1563 roku to wartościowy przykład (z Białorusi!) uczczenia pamięci o pierwszym całościowym przekładzie tekstu biblijnego z języków oryginalnych (greckiego i hebrajskiego). Takim pierwszym przekładem była Biblia brzeska (lub Radziwiłowska, czy też pińczowska) - dzieło polskich reformatorów nurtu kalwińskiego (właściwie wspólny wysiłek polskich i francuskich kalwinistów).

Prace nad tłumaczeniem trwały w latach 1559-1563, a Biblię wydano w roku 1563 w Brześciu Litewskim (dziś miasto na Białorusi, biał. Брэст).

W wydrukowanej Biblii brzeskiej znalazł się list dedykacyjny do Zygmunta Augusta autorstwa Mikołaja Radziwiłła Czarnego (protektora kalwinizmu i mecenasa przekładu). Katarzyna Meller, w tekście „Listy do króla w sprawach wiary w polskich protestanckich Bibliach XVI i XVII wieku” zauważa, że „przewodnią myślą dedykacji Radziwiłła jest reformacyjny postulat powrotu do pierwotnego, nieskażonego błędami papistów Kościoła, sięgnięcie wprost do Biblii jako jedynego źródła wiary, uznanie Boga jako jedynego źródła łaski i adresata wszelkiej chwały oraz wyłączności pośrednictwa Chrystusa między Bogiem i ludźmi” (cały tekst pracy K. Meller: http://pressto.amu.edu.pl/index.php/pss/article/viewFile/6369/6381)

Pomnik Biblii brzeskiej jest dziełem mińskiego twórcy Antona Niczyparuka.

Więcej o wydarzeniu można przeczytać w linku: www.belsat.eu/pl/news/w-brzesciu-stanal-pomnik-biblii-radziwillowskiej-z-1563-roku

www.realbrest.by/novosti/brest-i-region/pamjatnyi-znak-v-chest-radzivillovskoi-biblii-byl-otkryt-segodnja-v-breste.html

poniedziałek, 18 grudnia 2017

ZAKAZANE, CZYLI JAK KOŚCIÓŁ PAPIESKI WALCZYŁ Z "HEREZJĄ"

Historyczny Indeks ksiąg zakazanych to opracowany przez Kościół Katolicki wykaz pozycji, których nie wolno było czytać, posiadać i rozpowszechniać katolikom bez zezwolenia władz kościelnych.

Tradycja katolickich „Indeksów ksiąg zakazanych” sięga XVI wieku i związana jest z protestancką reformacją. W 1557 r. ujrzał światło dzienne pierwszy rzymski Indeks ksiąg zakazanych, a dwa lata później ukazała kolejna edycja Indeksu zwana od imienia papieża (Pawła VI) „paulińską”. Na Indeksie znalazły się m.in. przekłady Biblii na języki narodowe. Nowa wersja spisu ukazała się w 1564 r. – był to tzw. indeks trydencki. Znalazły się na nim m.in. dzieła głównych twórców reformacji: Marcina Lutra, Jana Kalwina i Filipa Melanchtona.

Do czasu zawieszenia indeksu (w 1966 roku) znalazło się w nim ponad 5 tys. nazwisk i dzieł, również polskich autorów.

W jednej z pierwszych edycji indeksu umieszczono pisma prekursorów literatury polskojęzycznej Mikołaja Reja, Biernata z Lublina oraz słynne dzieło „O obrotach sfer niebieskich” Mikołaja Kopernika. W spisie zamieszczono również „O poprawie Rzeczypospolitej” polskiego reformatora Andrzeja Frycza Modrzewskiego. W 1848 roku na indeksie znalazły się „Prelekcje paryskie” Adama Mickiewicza, czyli cykl wykładów poświęconych literaturze słowiańskiej.

Spośród dzieł literatury światowej na indeksie znalazła się nawet powieść podróżniczo-przygodowa Daniela Defoe z 1719 roku „Przypadki Robinsona Crusoe”.

wtorek, 24 października 2017

NESSIE

Jak wiadomo szkockie jezioro Loch Ness (objętościowo największy słodkowodny zbiornik Wielkiej Brytanii) zamieszkuje Nessie – potwór z Loch Ness. Razem z Wielką Stopą i Yeti, potwór z Loch Ness jest kryptydą, jedną z najbardziej znanych zagadek krypto zoologii.

Tak opisywał Nessi Arthur Grant (1934 rok):

„Widziałem ten obiekt doskonale. Niewiele brakowało, aby zderzył się z motocyklem. Miał długą szyję, zakończoną małą główką o dużych, owalnych oczach, jego ogon o długości około dwóch metrów był silny i, co ciekawe, zakończony nie spiczasto, lecz obło. Ogólna długość zwierzęcia – cztery do sześciu metrów. Mając pewną wiedzę przyrodniczą, mogę powiedzieć, że nigdy w życiu nie widziałem takiego zwierzęcia. To była jakaś hybryda – skrzyżowanie plezjozaura z foką”. 

poniedziałek, 23 października 2017

TAM, GDZIE MRÓZ ZAKLEJA OCZY

Rozmowa z MICHAŁEM DOMAGAŁĄ, protestanckim misjonarzem, badaczem kultury ludów syberyjskich
Znalezione na: www.pomorska.pl

- To twoja pierwsza od dawna zima w Polsce?

- Nie nazywaj tego zimą [śmiech]. To jest troszkę chłodniejszy czas pomiędzy jesienią a wiosną. Prawdziwa zima zaczyna się wtedy, gdy na termometrze jest co najmniej minus 40 stopni. Parę dni temu rozmawiałem ze znajomymi z Jakucka. Mówili, że cały region ma poważny problem, bo jest za ciepło jak na tę porę roku.

- Za ciepło?

- Zaledwie minus 20 stopni.

- Żartujesz?

- Wcale nie, to jest bardzo poważny problem transportowy. Rzeki nie zamarzły i nie można otworzyć tradycyjnych dróg, którymi transportuje się towary w dalsze części regionu. Najpiękniejsze zimowe wspomnienia mam z Chakasji - tam przy minus 40 stopniach było najczęściej piękne, słoneczne niebo. W Jakucji, gdzie temperatura przekracza często minus 50, słońca raczej nie ma. Zwykle jest mgła i to taka, że czasem widoczność spada do kilku metrów. To jest dość kłopotliwe - wyobraź sobie, że idziesz po osiedlu, a nie widzisz bloków, a jedynie kawałek chodnika przed sobą. Trzeba się tego nauczyć. Gdy ruszasz na światłach, musisz wierzyć, że samochód przed tobą również ruszył. Ale nie bez powodu 90 proc. samochodów w Jakucku jest poobijanych.

- Rosjanie mawiają, że w niektórych częściach Syberii jest strasznie zimno przy minus 20 stopniach, gdzie indziej nie odczuwa się tak dojmującego chłodu przy minus 60.

- Ponoć jest to uzależnione od wilgotności, ale sprawa jest bardziej skomplikowana. Przy minus 50 stopniach jest już naprawdę zimno. Tak zimno, że kłopotem staje się mruganie powiekami, bo rzęsy sklejają się i trzeba je ciągle przecierać. Ale moja teoria jest taka, że odczuwanie zimna jest uzależnione od sposobu ubierania się. Kiedy masz świadomość, że na zewnątrz jest minus 50 stopni, ubierasz się stosownie do tej temperatury. Polacy trzęsą się z zimna przy minus 20 stopniach, bo większość ludzi po prostu nie ma ubrań dostosowanych do takiej temperatury. Zresztą nawet solidny europejski sprzęt często nie zdaje egzaminu w warunkach syberyjskiej zimy. Podeszwy naszych butów przy minus 50 natychmiast sztywnieją i zachowują się jak blacha.


- Co trzeba na siebie włożyć przy minus 50 stopniach?

- Przede wszystkim wyjście z domu trwa za każdym razem co najmniej 20 minut. Musisz mieć na sobie dwie pary skarpet, dwie pary kalesonów, spodnie itd. Buty najlepiej kupić na miejscu - ze skóry renifera lub chińskie podróbki z końskiej skóry, z podeszwą z grubego filcu.

- Do tego jeszcze kremy.

- Ja akurat radziłem sobie bez kremowania. W dodatku żaden z przywiezionych z Polski kremów (również tych z przeznaczeniem na mrozy) nie spełniał swojego zadania, wszystkie miały za dużo wody.

- Co zrobić, gdy tak opatulony człowiek dojdzie już do celu?

- Temperatura wpływa na obyczaje kulturowe. W większości mieszkań nadal są stare instalacje grzewcze, więc prawie we wszystkich wnętrzach temperatura sięga około 30 stopni. Przychodząc z dworu nie sposób oczywiście usiedzieć w takiej temperaturze, więc przyjętym obyczajem jest, że najpierw trzeba się rozebrać z wszystkich zbędnych warstw, łącznie z kalesonami i podwójnymi skarpetkami. Koniec zimy zawsze był dla mnie jakością zmianą w życiu. Sytuacja, w której mogę zdjąć kurtkę z wieszaka i wyjść na dwór to wielki komfort.

- Rekord zimna, jaki przeżyliście w Jakucku?

- Tego się nie da dokładnie określić, bo na naszym chińskim termometrze skala kończyła się na minus 50. Myślę, że bywało 3-5 stopni mniej. To powoduje różne komplikacje, choćby z samochodem. Auto pozostawione na takim mrozie jest praktycznie nie do odpalenia, więc niezbędny jest garaż z ogrzewaniem (wynajęcie takiego garażu kosztuje kosmiczne sumy). Gdy wyjeżdżam z takiego garażu, nie ma mowy o wyłączeniu silnika.

- Ale trzeba zostawić auto przed zakładem pracy.

- Normalnie - zostawia się auto z włączonym silnikiem na 8 godzin. Wyłączyć samochód można dopiero w garażu. Dlatego zimą silniki we wszystkich autach, które widzi się w mieście są włączone. Bardzo łatwo rozpoznać kto jak długo stoi, bo miedzy rurą wydechową a ziemią tworzą się stalagmity z lodu. Bardziej cenione są diesle, bo lepiej znoszą ten tryb pracy. - Gdy silnik zgaśnie trzeba czekać do wiosny? - Z tym nie ma problemu. Rozgrzewanie samochodu to popularna usługa. Przyjeżdża wyspecjalizowana firma, rozkłada namiot i uruchamia dmuchawy.

- Wcześniej pracowaliście nad tłumaczeniami Biblii w Chakasji. Przeprowadzka o 2,5 tys kilometrów, do Jakucka, była dużą zmianą?

- Przede wszystkim kulturową, bo z wiejskiego życia w Chakasji, znaleźliśmy się nagle w dużym mieście na Syberii. U nas na wiosce wszyscy się znali, witali się na ulicy, pomagali sobie. Jakuck jest trudnym doświadczeniem pod względem społecznym. To region, do którego wszyscy przyjeżdżają zarobić, ale większość przyjezdnych nie lubi tego miejsca. Zarówno Jakuci, którzy wyrwali się z okolicznych wiosek, jak i Rosjanie, którzy przyjechali zarobić na „północną emeryturę”. W Jakucji zarabia się duże pieniądze, ale i wydać na życie trzeba sporo. Trudno więc się dorobić, ale zyskiem z pobytu w Jakucji jest emerytura, na która zapracowuje się już po 20 latach. Ta emerytura liczona jest od północnych zarobków, więc życie za te pieniądze w innych rejonach Rosji jest dość komfortowe. W Jakucku ludzie się nie znają, nie mają dla siebie czasu. Poza tym, znaczną część roku zajmuje czas zimowej depresji, gdy ludziom nie chce się wychodzić z domu w tę mgłę, mróz i półmrok.

- Jak wygląda miasto?

- Bardzo się zmienia. W ciągu ostatnich lat zostało mocno przebudowane i dziś sprawia wrażenie dość nowoczesnej aglomeracji. Pieniądze, które generuje Jakuck muszą przekładać się na rzeczywistość. Wyrosło sporo galerii handlowych, kin itp. Na premierze "Hobbita" byliśmy w Jakucku dwa tygodnie przed polską premierą. Oczywiście nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie wielka dziura w ziemi w miejscowości Mirnyj, gdzie wydobywa się diamenty. Oprócz tego sporo jest złota, gazu i węgla. Siedziby firm wydobywczych znajdują się właśnie w Jakucku, a towarzyszy im rozrośnięta do monstrualnych rozmiarów administracja. Wójtowie rządzą regionami z Jakucka, bo tu żyje się lepiej.

- Do Jakucka można dotrzeć tylko samolotem?

- Tak, chociaż piloci lądujący tam zima muszą mieć specjalne uprawnienia. Można również pociągiem, tylko ostatnią część drogi, jakieś 500 kilometrów jedzie się miejscowym busem. Co prawda linia kolejowa dochodząca prawie do Jakucka otwarta została przez prezydenta Miedwiediewa 2 lata temu, nadal nie funkcjonuje. Zimą samochody w okolicach raczej nie jeżdżą osobno, dalsze podróże odbywa się tylko w kolumnach. W powszechnym odczuciu Jakuck jest położony jakby na odległych wyspach, do tego stopnia, że wyjeżdżając, ludzie mówią – „jadę na kontynent” czyli do Moskwy, albo na południową Syberię. W maju śnieg topnieje, wokół pojawiają się wszędzie żółte kwiaty. W czasie sezonu letniego odmarza półtora metra gleby, ale pod nią jest wieczna zmarzlina, więc woda nie ma ujścia. Bywa, że jest jej na ulicach po kolana.

- O zarobkach w Jakucku krążą legendy.

- Trudno mówić o wynagrodzeniach, bo najczęściej do oficjalnych zarobków dochodzą te nieoficjalne. Rzeczywiście, najniższe wynagrodzenia to w przeliczeniu około 3 tys. zł. Trzeba jednak pamiętać, że minimum za które można się utrzymać w Jakucku na skromnym poziomie to około 6-7 tys. Ceny żywności są mniej więcej 3-4 razy wyższe niż w Polsce. Pośród około 100 narodowości, które można spotkać w Jakucku rynek owocowo-warzywny opanowali Uzbecy. Kilogram jabłek w ich sklepikach kosztuje od 8 do 14 złotych. Oczywiście Jakuck jest najtańszy w regionie. Jedną cytrynę można tam kupić za 2 złote, ale w położonym na północy Tiksi ta sama cytryna kosztuje już około 70 złotych.

- Zgroza.

- Taniej jest zawsze zimą, bo wówczas towar dostarczyć mogą ciężarówki. W maju śnieg topnieje, wokół pojawiają się wszędzie żółte kwiaty. W czasie sezonu letniego odmarza półtora metra gleby, ale pod nią jest wieczna zmarzlina, więc woda nie ma ujścia. Bywa, że jest jej na ulicach po kolana. W końcu temperatura wzrasta do około 40 stopni. Wszystko wokół zamienia się w jedno wielkie bagienko, nad którym lata przerażająca liczba komarów i meszek. Do czasu, kiedy trafiliśmy do Jakucji, wierzyliśmy, że ostre mrozy w zimie zmniejszają populację komarów. Ale to są opowieści, które można włożyć między bajki.

- Ale niedźwiedzie to nie bajki.

- Z dziką zwierzyną na Syberii to trochę przereklamowana sprawa. Owszem, są i niedźwiedzie i wilki, ale trzeba pamiętać, że prawie każdy mieszkaniec Syberii jest myśliwym i każdy ruch w krzakach pobudza tych myśliwych do działania [śmiech].

- W Rosji zajmowaliście się tłumaczeniem Biblii na lokalne języki. W Jakucji również powstał nowy przekład?

- Współpracujemy z miejscowymi uniwersytetami, w ramach programu ochrony lokalnych języków. Pojechaliśmy tam zorientować się, czy te lokalne języki są jeszcze na tyle ważnym narzędziem, że potrzebują własnego przekładu Biblii. W Jakucji doszliśmy do wniosku, że nie ma to sensu, bo lokalnymi językami posługują się na co dzień ludzie, którzy mają dziś 50 i więcej lat. Nie chodziło o język jakucki, który ma się całkiem dobrze i posiada własny przekład Nowego Testamentu, a obecnie trwają prace na Starym Testamentem. Skupiliśmy się na językach, którymi posługują się Ewenowie, Ewenkowie, Czukcze i Jukagirzy. Oceniliśmy, że szczególnie ważne znaczenie dla ochrony tożsamości ma język Czukczów, ale ze względu na specyfikę tej społeczności nie skupiliśmy się na tłumaczeniu tekstu, ale na przygotowaniu historii z Nowego Testamentu w postaci opowieści audio. Ten rodzaj przekazu ustnego jest bardzo żywy i najbardziej autentyczny. Niestety poziom wiedzy o chrześcijaństwie jest niemal zerowy, choć wielu ludzi w Jakucji uważa się za chrześcijan. W rzeczywistości jednak zdawkowa wiedza biblijna miesza się tam z miejscowymi wierzeniami i wyobrażeniami.

- Święta Bożego Narodzenia również?

- Święta prawosławne rozpoczynają się 7 stycznia, ale świętowanie trwa od Sylwestra. W praktyce Boże Narodzenie jest tym ciągu jedynie pretekstem do przedłużenia alkoholowego korowodu. Ta konfrontacja alkoholu z mrozem każdego roku dla wielu kończy się tragicznie. Bardziej czytelna jest Wielkanoc, bo wówczas wszyscy wiedzą, że wypada upiec wielkanocną babkę. Boże Narodzenie się rozmyło w kulturze.

- Co się podaje do stołu na Boże Narodzenie?

- Tradycyjna kuchnia Jakutów opiera się na koninie, wołowinie i rybach, bardziej na północy koninę zastępuje mięso reniferów. Ziemniaki to raczej delikates - w najtańszym okresie kosztują około 3,50 za kilogram. Nie ma raczej specjalnej kuchni na Boże Narodzenie. Może jedynie posiłki są bardziej wystawne.

- Nie ma ruskich pierogów?

- Oczywiście. Bo ruskie pierogi to danie ukraińskie, obce rosyjskiemu podniebieniu.

- Gdzie będzie wasz kolejny dom?

- Myślimy o kilku miejscach na Dalekim Wschodzie. Chodzi o kilka narodów żyjących w tajdze. Chodzi o okolice Chabarowska i Władywostoku.

- Stęskniłeś się za Syberią?

- Trochę tak. Głownie za klimatem. Tej prawdziwej zimy bardzo mi w Polsce brakuje. Brakuje mi miejsc przez które możesz chodzić nie spotykając przez kilka dni żywej duszy.

Rozmawiał ADAM WILLMA adam.willma@mediaregionalne.pl

(grudzień 2013)

środa, 18 października 2017

czwartek, 7 września 2017

BROŃ INSTYTUCJI

Jedna z lekcji Timothy Snydera („O tyrani. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”) nosi tytuł „Broń instytucji”.

To instytucje pomagają nam zachować przyzwoitość. One też potrzebują naszej pomocy. Nie mów o „naszych instytucjach”, jeżeli nie przechodzisz od czynów i nie działasz na ich rzecz. Instytucje nie obronią się same. Jeśli nie będziemy chronić każdej z nich od samego początku, runą jedna po drugiej. Wybierz zatem instytucję, na której ci zależy – sąd, gazetę, ustawę czy związek zawodowy – i stań po jej stronie.

Często zakładamy, że instytucje automatycznie oprą się nawet bezpośrednim atakom. Taki właśnie błąd popełniła część niemieckich Żydów po utworzeniu rządu przez Hitlera i nazistów. Artykuł wstępny wyrażający to mylne przekonanie opublikowała na przykład czołowa gazeta niemieckich Żydów 2 lutego 1933 roku:
„Nie zgadzamy się z poglądem, jakoby Hitler i jego poplecznicy, posiadłszy władzę, której tak długo pożądali, mieli wprowadzić w życie krążące [w nazistowskich gazetach] sugestie; nie odbiorą oni nagle niemieckim Żydom praw konstytucyjnych, nie zamkną ich w gettach nie też nie wystawią ich na mordercze zapędy motłochu. Nie mogą tego uczynić, gdyż ich władzę ogranicza wiele istotnych czynników […] i z pewnością nie zdecydują się podążyć tą drogą”.

Tak myślało wielu rozsądnych ludzi w 1933 roku i wielu rozsądnych ludzi sądzi tak obecnie. Błąd polega na założeniu, że rządzący, którzy doszli do władzy dzięki instytucjom, nie mogą ich zmienić ani zniszczyć – nawet jeśli zapowiedzieli, że właśnie to zrobią. Zamiarem rewolucjonistów bywa czasem likwidacja wszelkich instytucji naraz. Takie podejście reprezentowali rosyjscy bolszewicy. W innych przypadkach zostają one pozbawione żywotności i funkcji, stając się zaledwie cieniem swojej dawnej świetności – w ten sposób umacniają nowy porządek, zamiast się mu sprzeciwiać. Naziści określali to mianem „Gleichschaltung” (zglajchszaltowania).

Utrwalenie nowego porządku nazistowskiego zajęło niecały rok. Przed końcem 1933 roku Niemcy stały się państwem jednopartyjnym, w którym upokorzono wszystkie najważniejsze instytucje. Aby utwierdzić nowy ład, w listopadzie władze przeprowadziły wybory parlamentarne (bez udziału opozycji) oraz referendum (w którym „prawidłowa” odpowiedź była oczywista). Niektórzy Niemieccy Żydzi zagłosowali zgodnie z życzeniem nazistowskich przywódców w nadziei, że ten gest lojalności uczyni ich częścią nowego systemu. Była to jednak próżna nadzieja.

- Timothy Snyder, „O tyranii. Dwadzieścia lekcji z dwudziestego wieku”, Kraków 2017, str. 23-25. 

niedziela, 6 sierpnia 2017

BUNUN

Tajwan zamieszkuje kilkanaście tzw. ludów tubylczych. Są to: Amis (największa grupa), Tayal, Pawian, Bunun, Pinuyumayan, Ostu, Rukai, Saisiyat, Tao Tao , Kavalan , Truku i Sakizaya. Łącznie przedstawiciele tych grup stanowią nieco ponad 2% ogółu ludności Tajwanu.

Lud Bunun zaliczany jest do Aborygenów tajwańskich. Do czasu ustanowienia przez Holendrów (w 1624 roku) kolonii na Tajwanie, Aborygeni stanowili główną ludność wyspy. Z czasem na Tajwanie zaczęli dominować osadnicy z Chin, a rdzenni mieszkańcy byli poddawani procesowi sinizacji (narzucania języka i kultury chińskiej). Proces sinizacji był nasilony od momentu przejęcia władzy na Tajwanie przez Kuomintang w 1949 roku. Oparły się niemu grupy, które przeniosły się na tereny górskie lub pierwotnie mieszkały w górach.

Bunun znani byli jako „łowcy głów”. Począwszy od 1945 roku wśród Bunun zaczęło się, na dużą skalę, krzewić chrześcijaństwo. Dziś (według danych zamieszczonych na stronie joshuaproject.net) 75% z prawie 60 tysięcznej populacji Bunun to chrześcijanie. Na język Bunun przetłumaczono tekst biblijny – zarówno Nowy jak i Stary Testament.

AMAZING GRACE W JĘZYKU BUNUN, MANDARYŃSKIM I ANGIELSKIM

W JĘZYKU POLSKIM I BUNUN

Coś miłego dla ucha i dla oczu.

Bunun to język używany przez tajwańskich aborygenów Bunun, czyli rdzenną grupę etniczną zamieszkującą Tajwan (Aborygeni tajwańscy), której liczebność wynosi około 42 tysiące osób.

sobota, 10 czerwca 2017

DEBATA: WIERZĄCY (CHRZEŚCIJANIN) VS ATEISTA

Czy wiara w Boga jest racjonalna? Debata odbyła się 24.05.2017 r. na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego. Czy chrześcijańska wiara ma swoje intelektualne uzasadnienie, będąc w istocie racjonalnym i uprawnionym przekonaniem? Czy może wisi w powietrzu życzeniowego myślenia, odmawiając słuszności temu, co oczywiste?


wtorek, 6 czerwca 2017

BOKO HARAM - ZBRODNIE I PRZEMOC W NIGERII


Boko Haram to terrorystyczna organizacja islamska powstała w 2002 roku. W wolnym tłumaczeniu jej nazwa oznacza tyle, co „zachodnia edukacja jest grzeszna”, ewentualnie „wszystko, co zachodnie, jest złe”. Jest aktywna przede wszystkim na północy Nigerii, zdominowanej przez muzułmanów. Zwraca się przeciwko chrześcijanom i chce utworzyć na całym nigeryjskim terytorium kalifat oparty na prawie szariatu, do czego dąży za pomocą terroru. Jak wielką siłą dysponuje? Według ekspertów organizacja w szczytowym okresie miała pod bronią od 6 tys. do 8 tys. bojowników.

Talatu: „Módlcie się!”, kazali. I modliliśmy się na placu przed meczetem. Setki ludzi. „Źle się modlicie!”, krzyczeli. Mówili, że jak człowiek się kłania, to nie tylko trochę, ale tak, żeby cały tułów dotykał ziemi. Mówili, że dotychczas nie byliśmy prawdziwymi muzułmanami. Drugiego dnia na naszych oczach ścięli dwóch mężczyzn. Jeden był rolnikiem, drugi kowalem. Obaj nie chcieli przejść na islam...

Więcej o zbrodniach Boko Haram w artykule: www.wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/czarne-flagi-boko-haram/lsmp1s2

poniedziałek, 5 czerwca 2017

NASZA PRZYJAŹŃ NIGDY SIĘ NIE SKOŃCZY...

You've got a friend in me
You've got a friend in me
When the road looks rough ahead
And you're miles and miles
From your nice warm bed
You just remember what your old pal said
Boy, you've got a friend in me
Yeah, you've got a friend in me

You've got a friend in me
You've got a friend in me
If you've got troubles, I've got 'em too
There isn't anything I wouldn't do for you
We stick together and can see it through
Cause you've got a friend in me
You've got a friend in me

środa, 31 maja 2017

niedziela, 28 maja 2017

IRENA

Jest to historia zwykłej kobiety, która zrobił coś niezwykłego, w nienormalnych warunkach, podczas straszliwego okresu.

W 1939 roku wojska nazistowskich Niemiec zaatakowały Polskę. W Warszawie, Żydzi z całego miasta zostali zapędzeni do getta - całą dzielnicę otoczono murami. Każdy, kto próbuje uciec jest zabijany bez ostrzeżenia; jedynymi, którzy mogą wjechać są przedstawiciele wydziału opieki społecznej. Wśród nich jest Irena Sendlerowa, która codziennie przywozi jedzenie, leki i wsparcie dla tych, którzy są uwięzieni w tym piekle i cierpią z powodu chorób i niedożywienia. Irena jest wzorem odwagi: nie wahali się przeciwstawić strażnikom, aby zrobić więcej niż pozwalają okupanci. Punktem zwrotnym jest dzień, gdy na łożu śmierci, młoda matka powierza jej życie swego syna. Ten zwrot akcji i następujące po nim wydarzenia sprawiają, że Irena angażuje się w ratowanie dzieci z getta. Aby to zrobić, musi być gotowa zaryzykować życie.

Zmarła w 2008 roku, w 1965 roku uznana za Sprawiedliwą wśród Narodów Świata, Irena Sendlerowa, działaczka ruchu odporny, był jedną z bohaterek II wojny światowej. Uratowała prawie 2500 żydowskich dzieci z warszawskiego getta. ...pewnego dnia, czytając artykuł o Irenie Sendlerowej, Jean-David Morvan podjął decyzję, że opowie o jej życiu przy pomocy komiksu. Do projektu zaprosił Séverine Tréfouël i Davida Evrarda, a kolorami zajął się niezawodny Walter.

http://timof.pl/katalog/Irena+1%3AGetto/pokaz.html

piątek, 12 maja 2017

KTO MA RACJĘ?

Dwóch skłóconych Żydów udało się do mądrego rabina, aby ten rozstrzygnął, który z nich ma rację. Rabin wysłuchał jednego z nich, pomyślał i powiedział:
- Wiesz co, ty masz rację.
Następnie wysłuchał drugiego i po chwili namysłu stwierdził dokładnie to samo:
- Wiesz co, ty masz rację.
A spragniony mądrości uczeń rabina, przysłuchujący się temu, zapytał:
- Ależ rabbi, mówisz pierwszemu, że ma rację i drugiemu też, że ma rację. To przecież niemożliwe! Rabin wysłuchawszy ucznia, chwilę pomyślał i powiedział:
- Wiesz co, ty też masz rację.

sobota, 6 maja 2017

TAK POWIEDZIAŁ EINSTEIN

"Większość nauczycieli traci czas na to, by dowiedzieć się, czego uczniowie nie wiedzą. Tymczasem prawdziwa sztuka zadawania pytań polega na tym, by odkryć, co uczeń wie lub czego jest w stanie się dowiedzieć".

"Wyobraźnia jest ważniejsza niż wiedza. Wiedza jest ograniczona – jest tym, co wiemy i rozumiemy teraz, a wyobraźnia otacza świat – także to, co kiedykolwiek poznamy i zrozumiemy".
- Albert Einstein

piątek, 28 kwietnia 2017

AKCJA "WISŁA" - 70 LAT

70 lat temu rozpoczęło się przymusowe przesiedlanie ludności ukraińskiej z południowo-wschodniej Polski. Celem akcji "Wisła" było "rozwiązanie ostateczne problemu ukraińskiego w Polsce". 
Źródło: onet.pl
Link: onet.pl/kraj/akcja-wisla-infografika

czwartek, 27 kwietnia 2017

NIGDY WIĘCEJ - MARSZ ŻYWYCH 2017

W poniedziałek 24 kwietnia 2017 r. na terenie Oświęcimia i Brzezinki, w ramach obchodów Dni Pamięci o Holokauście odbył się „Marsz Żywych 2017”. Jego uczestnicy, jak co roku, przeszli „Drogą Śmierci”, z byłego niemieckiego, nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz do Auschwitz II – Birkenau, gdzie odbyła się część oficjalna uroczystości.

Corocznie w Marszu Żywych uczestniczy ok. 10 tysięcy osób z ponad 40 krajów świata, w tym ponad tysiąc polskich uczniów – wśród nich była młodzież dwóch płockich szkół (ZS im. Leokadii Bergerowej i Akademickiego Liceum Ogólnokształcącego).

Marsz Żywych to projekt edukacyjny, w ramach którego Żydzi z różnych krajów, głównie uczniowie i studenci, odwiedzają miejsca zagłady, które Niemcy utworzyli podczas wojny na okupowanych ziemiach polskich. Młodzi ludzie poznają także historię polskich Żydów. Spotykają się m.in. z polskimi rówieśnikami i polskimi sprawiedliwymi wśród narodów świata. Przemarsz między byłymi obozami Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau w święto Jom Ha-Szoa, przypadające na 27. dzień miesiąca Nissan (według kalendarza żydowskiego), jest kulminacją projektu.

Uczestnikami tegorocznego Marszu Żywych byli m.in. ocalały z Holokaustu Edward Mosberg, ministrowie edukacji kilkunastu krajów Europy i Izraela, wśród nich minister Anna Zalewska.



piątek, 21 kwietnia 2017

POWRÓT DO PRZYSZŁOŚCI | BACK TO THE FUTURE

Biblioteka Uniwersytecka we Wrocławiu posiada 2,5 miliona pozycji, wśród których znajduje się ponad półmilionowy unikatowy księgozbiór specjalny, a także największy w Polsce zbiór starodruków i rękopisów średniowiecznych.

Na przykładzie protestanckiej Biblii, przetłumaczonej przez Lutra w 1607 roku, można zobaczyć jak wygląda przenoszenie dzieła do sieci. Od ściągnięcia starodruku z półki, jego transport korytarzami do pracowni, przez czyszczenie i skanowanie, aż do momentu oglądania jego fragmentów w domowym komputerze.

piątek, 14 kwietnia 2017

BÓG I PROBLEM ZŁA

Andrea Palpan Dillej została wychowana przez kwakrów, lekarzy i misjonarzy w Kenii. Tam oglądała śmierć i ciemność częściej, niż większość dzieci na zachodzie zobaczy w ciągu całego życia. Jako nastolatka zaczęła wątpić w Bożą dobroć, a w wieku dwudziestu lat całkowicie odrzuciła chrześcijaństwo. Zrobiła to w gniewie na Boga z powodu cierpienia i niesprawiedliwości.

Pewnego wieczoru prowadziła z przyjacielem filozoficzną dyskusję o istnieniu Boga. On twierdził, że moralność jest względna, odmienna dla każdej kultury i osoby. Podsumowując, powiedział” „Myślę, że zasady moralne są całkowicie subiektywne: zatem Bóg jest niepotrzebny”. Dilley usłyszała, jak mu odpowiada: „A jeśli zasady moralne są całkowicie subiektywne, to nie możesz powiedzieć, że Hitler był zły. Nie możesz powiedzieć, że to niesprawiedliwe, że pozwala się na to, aby dzieci umierały z głodu. Nie możesz potępić zła. Czyż to rozsądne?... Musisz przyznać, że gdzieś tam, w górze, istnieje obiektywny standard moralny”. Nakreśliła w powietrzu linię. „I trzeba rozważyć możliwość istnienia boskiego zamysłu moralnego”. Uświadomiła sobie, że oto czyni pierwszy krok na drodze z powrotem do wiary.

Później Dilley dodała: „Kiedy ludzie pytają, co skłoniło mnie do opuszczenia Kościoła i co przywiodło mnie z powrotem, na oba pytania odpowiadam tak samo. Odeszłam po części dlatego, że byłam rozgniewana na Boga za ludzkie cierpienie i niesprawiedliwość. I wróciłam dlatego, że zmagałam się z tą samą kwestią. Zrozumiałam, że nie mogę nawet mówić o sprawiedliwości, nie przyjmując perspektywy teistycznej. W światopoglądzie naturalistycznym los bezdomnej sieroty w slumsach Nairobi można wyjaśnić w kategoriach przetrwania najlepiej przystosowanych. Wszyscy jesteśmy ledwie zwierzętami stłoczonymi w slumsach bezbożnego świata, walczącymi o przestrzeń i o zasoby. Idea sprawiedliwości tak naprawdę nic nie znaczy. Żeby mówić o sprawiedliwości, trzeba mówić o obiektywnej moralności, a żeby mówić o obiektywnej moralności, trzeba mówić o Bogu”.

Timothy Keller, Krocząc z Bogiem przez ból i cierpienie, Ustroń 2017, str. 165-167.

sobota, 4 marca 2017

HEBAN

HEBAN to krótka opowieść o dalekich światach.
Film jest wynikiem wieloletnich podróży po kontynencie Afrykańskim przy akompaniamencie twórczości Ryszarda Kapuścińskiego. Jest to zbiór cytatów z książek: Heban, Cesarz, Gdyby cała Afryka, Jeszcze dzień z życia.
--------------------------------------------------
Film by: Michał Wiseł Wiślicki
Quotes: Ryszard Kapuśćiński
Voice: Maciej Gudowski
Sound mix: Ponek Wiesława
Reiff / Michał Wiseł Wiślicki

Luca Stricagnoli - The Last of the Mohicans (Guitar)

czwartek, 2 marca 2017

WITOLD PILECKI

Witold Pilecki – rotmistrz kawalerii Wojska Polskiego, żołnierz Armii Krajowej, więzień i organizator ruchu oporu w KL Auschwitz. Autor raportów o Holocauście. Oskarżony i skazany przez władze komunistyczne Polski Ludowej na karę śmierci, stracony w 1948. Unieważnienie wyroku nastąpiło w 1990. Pośmiertnie, w 2006 otrzymał Order Orła Białego.

Słuchowisko Jana Warenyci pt. "Raport" oparte jest na wstrząsających relacjach rotmistrza Witolda Pileckiego zawartych w tzw. „Raportach Witolda”. Pilecki podczas II wojny światowej, jako ochotnik Tajnej Armii Polskiej (której był współzałożycielem), doprowadził do swojego aresztowania w celu dostania się do KL Auschwitz. Witold Pilecki swoją decyzję o przeniknięciu do obozu motywował nie tylko chęcią dowiedzenia się o istocie działań niemieckich okupantów, ale i zorganizowania wewnątrz obozu konspiracji, która doprowadzi do powstania więźniów.

Wiosną 1943, wobec groźby rozbicia przez Gestapo siatki konspiratorów w Auschwitz, Pilecki decyduje się na ucieczkę z obozu, czego dokonuje pod koniec kwietnia 1943. Napisane po tej ucieczce raporty dotyczące eksterminacyjnej działalności niemieckiego okupanta na terenie obozu Auschwitz-Birkenau były, obok Raportu Karskiego, pierwszym świadectwem Holokaustu. „Raport” Jana Warenyci to autorski wybór fragmentów tego dokumentu.

Autor: Witold Pilecki
Reżyseria i adaptacja: Jan Warenycia
Realizacja akustyczna: Paweł Szaliński
Opracowanie muzyczne: Marian Szałkowski
Wystąpił: Mariusz Bonaszewski jako Witold Pilecki

poniedziałek, 20 lutego 2017

OSTATNI JASKINIOWCY

Zhongdong w prowincji Guizhou to niezwykła chińska wioska ukryta w skale. Położona jest ona na wysokości 1800 m n.p.m.

Jaskinia która jest domem dla 70 mieszkańców z 18 gospodarstw domowych ma długość 230 metrów, szerokość 115 metrów i wysokość 50 metrów.

Wieśniacy nazywani są „ostatnimi jaskiniowcami” w Azji. Na terenie wioski jest wiele domów, wszystkie bez dachu, znajduje się tam szkoła i boisko do koszykówki (wszystko w jaskini).

Większość ludzi opuściło wioskę w poszukiwaniu pieniędzy i możliwości pracy. Jednak wielu innych nie chciało odejść, a nawet nie chciało się przenieść do nowych domów wybudowanych przez lokalne władze. Od najbliższej „cywilizacji” wioskę dzieli godzina wędrówki górską ścieżką (nie ma innych możliwości dotarcia do tego miejsca). Decyzją władz ma powstać wkrótce kolejka linowa. Jednych to cieszy, ale niektórzy obawiają się, że otwarcie się odizolowanej dotychczas społeczności, zniszczy wyjątkowy charakter tego miejsca.

„Nie zamierzam korzystać z tej kolejki. Ona niszczy wyjątkowy charakter tego miejsca. Mamy duszę podróżników, lubimy chodzić własnymi ścieżkami”.
- mieszkaniec Zhongdong


Zdjęcia pochodzą ze strony: http://www.china.org.cn/travel/2014-05/12/content_32357011_8.htm
Kadry z filmu: http://podroze.onet.pl/aktualnosci/kolejka-linowa-zmieni-zycie-wspolczesnych-chinskich-jaskiniowcow-z-zhongdong/p9hqnh